AKTUALNOŚCI
W samo okienko (126) - Hej, hej, tu nie NBA!21.04.2021r.
Rokosz, rozłam, albo mówiąc wprost i krótko na temat: rozpierducha. To jak aneksja terytorium, do którego dostęp miały miliony fanów, a teraz jakaś mniej lub bardziej zorganizowana grupa zapragnęła ogrodzić się i stworzyć enklawę. To jak atak terrorystyczny i wzięcie wirtualnie milionów zakładników pod włos. Scenariusz kreślony przez pewnego autora realizuje się na naszych oczach niby koszmar z Ulicy Wiązów. To już nie jest piłkarski poker. Zanosi się na horror.

Obserwując to, co się zadziało przed kilkoma dniami, nawet przy pustych, stadionowych trybunach - nie wiadomo kto jest i kto będzie przy umiłowanej piłce. Żądni wyciskania z lukratywnego biznesu, jakim stał się futbol, wydają się być zdeterminowani do wypuszczenia nowego tworu pod szyldem Superliga i ustanowienia konkurencyjnego formatu rozgrywek. Wszystko w imię uratowania piłki nożnej, jak argumentuje prezes Realu Madryt - Florentino Perez, bo inaczej, cytuję: "(...) wszyscy będziemy martwi w 2024 roku".

Przeanalizowałem całą wypowiedź Pereza i nie potrafiłem doszukać się tam solidnych argumentów, które przemówiłyby mi do rozumu, że tak, faktycznie, "El Presidente" klubu ze stolicy Hiszpanii ma absolutną rację i Superliga jest jedynym kołem ratunkowym dla przyszłości europejskiej piłki kopanej oraz klubów, które bardzo mocno ucierpiały poprzez pandemię.

Senor Perez, a kto nie ucierpiał w czasie COVID19?

Włodarz Realu strzelał wnioskami swojej analizy niczym ślepakami. Mówił o tym, że "młodzi ludzie nie interesują się zbytnio piłka nożną, ponieważ jest zbyt wiele meczów niskiej jakości", że "Musimy zrozumieć nową generację. Jeśli młodzi ludzie mówią, że mecze są za długie, to może trzeba je skrócić", itede, itepe. Jednocześnie nie wspomniał ani razu o tym, że tak naprawdę chodzi o skok na pociąg z forsą, czy raczej dyliżans, bo jego sojusznicy z Ameryki, czyli właściciele Manchester United i FC Liverpool, doskonale wiedzą jak to się robiło na Dzikim Zachodzie.

Używanie tarczy, że dzieci nudzą się piłką nożną, jest dziurawe. Oczywiście - rywalizujemy z erą e-sportu - ale widząc choćby rzesze orląt na orlikach, chcących pójść w sportowe ślady wielkich zawodników i ich gorące prośby o zakup replik koszulek owych gwiazd, to jakoś mi się to nie spina.

Co roku firma Deloitte publikuje raport finansowy czołowych klubów piłkarskich. Średnio patrząc - jedna trzecia ich przychodów generowana jest przez tzw. dzień meczowy, czyli to co udaje się zarobić podczas organizacji pojedynku u siebie. Nie ma kibiców - nie ma tego utargu. Źródłem przychodów pozostają zatem głównie środki ze sprzedaży praw telewizyjnych i z transferów. Skoro pandemia zabrała wpływy z dnia meczowego, to i na nowe, spektakularne transfery brakuje kasy. Albo stacje telewizyjne dorzucą więcej, bo i banda rabusiów, czyli agentów piłkarskich również pragnie zarobić swoje na tym Eldorado. Koło się zamyka.

Wyjście z sytuacji? Zwodujemy projekt i znowu Florentino Perez mógłby sięgnąć po miliony do wydania na następnych Galacticos. Albo...

...albo uknujmy spisek jak zrobić skok na bank i zarobić kasę nie wynosząc z banku ani centa. Bez zamaskowania ogłośmy powstanie Superligi, przystawmy spluwę do skroni UEFA czy FIFA i zażądajmy "okupu", czyli większych wpływów z tego czy tamtego źródła. Naturalnie kibice wyleją na nas hejt, będą protestować, może i nawet politycy się włączą, aby naciskać, by świat futbolu się dogadał. Niech federacje podzielą się z nami tym sianem. Macie 48 godzin na akceptację naszych warunków.

Brzmi jak idealny scenariusz na film sensacyjny, gwarantujący pełne sale kinowe. A my spodziewajmy się więcej takich ataków spiskowców.

W 2018 roku James Montague opublikował książkę "Klub Miliarderów. Jak bogacze ukradli nam piłkę nożną", która została uznana jako sportowa książka roku, a o której - o ile mnie pamięć nie myli - wspominałem przynajmniej raz. Montague w iście detektywistyczny sposób rozpracował i przedstawił w jaki sposób niektóre kluby wyrosły na potęgi, dofinansowane przez oligarchów i innych miliarderów.

W całym tym zamieszaniu na polu karnym przewija się również wątek amerykańskiego snu i próby wymuszenia implementacji innego modelu rozgrywek, który znamy zza oceanu. Jak wiemy w zawodowych ligach hokeja NHL, basketu NBA, futbolowych NFL i MLS nie ma awansów ani spadków. Musisz mieć kasę na utrzymanie drużyny, opłacenie tzw. franczyzy. To jedyny gwarant na uczestnictwo w tej profesjonalnej zabawie. Nie grozi ci spadek, chyba że nie masz pieniędzy i nie stać cię w ogóle na grę. Naturalnie kłóci się to z modelem europejskim i dlatego jeden z przeciwników Superligi napisał na jednym z portali: "Hej, hej, tu nie NBA!". Ponadto - jak zerknę na boks zawodowy i ten american dream, to gubię się w gąszczu nazw organizacji, federacji, które przyznają swoje mistrzowskie pasy.

Rozwodnienie piłki nożnej na horyzoncie.

W 2026 roku mundial odbędzie się w trzech krajach: Stany Zjednoczone, Kanada i Meksyk. Udział weźmie aż 48 drużyn, czyli o 16 więcej niż obecnie. Tutaj również wiadomo co za tym stoi. Wbrew pozorom liczba spotkań nie wzrośnie. W fazie grupowej nadal będą rozegrane 32 mecze, gdyż finaliści będą podzieleni na 16 grup po 3 zespoły.

Cholera.. czyli z klasycznego tercetu: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor, pozostanie duet. Który?

(© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::