ARCHIWUM AKTUALNOŚCI
W samo okienko (8)
Gryzienie trawy
16.11.2012r.
Po jednym z wygranych spotkań wchodziliśmy do szatni z szerokim uśmiechem na twarzach. Zwycięstwo nie było okazałe, bo raptem 1:0, ale liczyły się przecież punkty, wówczas tak niezbędne w dogonieniu czołówki. Po chwili dołączył do nas trener, a jego wyraz twarzy zwiastował niespodziankę. Najpierw ze stosu zdjętych już przez nas koszulek wyjął dwie czy trzy, które lśniły bielą jak przed meczem, a następnie drugą ręką niczym wytrawny iluzjonista wyłowił ze sterty taką, która miała szereg znaków zieleni i błota od mokrej tamtego dnia murawy. Niejedna mama chwyciłaby się za głowę i zapytałaby się: "Czym to sprać?".

Każdy z nas zaczął szybko szperać w myślach czy miał jakieś ślady na swoim stroju piłkarskim po wślizgach, tudzież zdobyte przy byciu sfaulowanym. Odetchnąłem z ulgą, bo coś tam z pewnością by się znalazło na koszulce z nr 10. Trener spojrzał piorunująco na nas wszystkich i oznajmił: "Dzisiaj wygraliście, bo szczęście dopisało. Jeżeli jednak chcecie wygrać całą ligę i awansować, to cały zespół, a nie zaledwie P O Ł O W A zawodników, musi grać na maksimum, z poświęceniem. Musicie dosłownie gryźć trawę." To zdarzenie miało miejsce na wiosnę 1991 roku , kiedy grałem w zespole juniorów starszych Sparty Złotów w klasie okręgowej i po rundzie jesiennej zajmowaliśmy szóste miejsce. Internet wówczas był czymś kosmicznym, panował powszechny brak szybkiej informacji, tzn. sam trener odkrywał nam wyniki naszej ligi z kartki na poniedziałkowym treningu i czytał aktualną tabelę, którą sam sporządzał... Ta sytuacja przypomina mi dzisiejsze podawanie wyników jakichś głosowań widzów w telewizji, gdzie prowadzący "pompują" balon napięcia, odwlekając ile wlezie moment prawdy.

Wracając do brudnych i czystych koszulek, to wielu z nas (nie będę kolorował mówiąc, że wszyscy) zrozumiało wówczas sens tego, co rzekł trener, i zakodowało sobie w głowach do dalszych występów. Co niektórzy zaczęli później żartować, że następnym razem trener będzie sprawdzał czy mamy resztki trawy w zębach, bo skoro mieliśmy ją gryźć na boisku, to pewnikiem będzie na to patrzył. Nie chodzi przecież o to, aby upaprać sobie strój ot tak sobie, aby był ślad, ale faktycznie odpowiednie zaangażowanie w mecz każdego zawodnika jest wypisane nie tylko w pomeczowych statystykach. Jeszcze istotniejszym elementem jest to, czy po takim meczu możesz nie tylko spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: "Tak. Dzisiaj dałem z siebie wszystko", ale przede wszystkim z czystym sumieniem przybić piątkę czy żółwika z kolegami z drużyny. Bo jeśli ktoś nie angażuje się w stu procentach w mecz i poprzedzające go treningi oraz okres przygotowawczy, to nie może oczekiwać osiągnięcia ligowego sukcesu w formie awansu do wyższej klasy rozgrywkowej z drużyną, bo ją po prostu osłabia mentalnie i fizycznie.

Zakończyła się runda jesienna rozgrywek i jest to dobry czas na podsumowania. I te przed lustrem, i te z całą drużyną. To świetny moment na wyciągnięcie wniosków i poczynienia nowych postanowień, zwłaszcza przed bardzo ważnym zimowym okresem przygotowawczym, tak aby wiosną kibice i cała drużyna widziała, że każdy z Was "gryzie" trawę.

PS. Gwoli ścisłości dodam, że pościg za liderem tabeli powiódł się wiosną 1991 roku, wygraliśmy ligę i awansowaliśmy do najwyższej ligi juniorów - makroregionu wielkopolskiego, gdzie czekały na nas zespoły Lecha, Olimpii, Warty (Poznań), Stilonu i Warty (Gorzów), itp.. To był jak dobry, amerykański film z happy endem, ale każdy z nas wiedział, że sukces rodził się w bólach i nie przyszedł wcale łatwo.

                                                                                                     (AL)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::