Zapowiadaliśmy to spotkanie jako potyczkę o umocnienie się w środku tabeli i rzeczywiście niezwykle ważna była to dla MKS-u konfrontacja. Czerwono-niebiescy stanęli na wysokości zadania i wywalczyli jakże ważny komplet punktów po zażartej walce.
Trener Krzysztof Borkowski nie miał wielkiego wyboru. Kontuzje i wyjazdy na studia znacznie uszczupliły kadrę stąd na ławce oprócz rezerwowego bramkarza Daniela Janusza siedzieli będący nie w pełni sił Andrzej Jażdżewski oraz zawodnicy mający znikome (Tomasz Łopieński) lub wręcz żadne (Bartłomiej Lica, Radosław Mazur) doświadczenie gry w seniorskiej okręgówce. Bohaterem meczu został Radosław Wójtowicz. "Zola" nie zagrał wprawdzie rewelacyjnie i potwierdził, że generalnie cały rok 2006 to niezbyt dobry okres w jego futbolowej przygodzie, ale dwukrotnie znalazł się tam gdzie powinien i strzelił dwa bezcenne gole. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że to przecież właśnie Wójtowicz niemal rok temu w dramatycznym spotkaniu z Kaszubią przy stanie 2:2 nie wykorzystał rzutu karnego, a goście w ostatnich sekundach zdobyli zwycięską bramkę... Teraz dokonał swoistej sportowej zemsty na studzieniczanach. Prowadzenie objęliśmy w 11 minucie. Doskonałym krzyżowym podaniem popisał się Andrzej Taras. Piłkę przejął Wójtowicz i lobem ponad wychodzącym z bramki Pawłem Pelą umieścił futbolówkę w siatce. W tym momencie Kaszubia grała w dziesiątkę, ponieważ za boiskiem leżał opatrywany Krzysztof Petryszyn. Napastnik gości nie powrócił już na plac gry, a po chwili zastąpił go jedyny zawodnik rezerwowy Kaszubii Marcin Przytuła. W 22 min. dobrze interweniował Robert Rutyna po groźnej akcji Jacka Dułaka. W odpowiedzi po szybkim ataku Paweł Wegner ograł Pelę i miał przed sobą pustą bramkę, ale pospieszył się z uderzeniem i minimalnie przestrzelił. W 31 min. bliski szczęścia po główce był Adam Dułak. Tuż przed przerwą po silnym strzale Pawła Władyczaka poprzeczka uratowała Kaszubię. Goście zdołali się wyswobodzić z totalnego zamieszania powstałego pod ich bramką ekspediując piłkę na róg.
Druga część meczu rozpoczęła się fatalnie. W 49 min. A.Dułak wyrównał, gdyż nie potrafiliśmy wyjść z opresji, mimo dwóch obron Rutyny. Zabrakło asekuracji obrońców i goście za łatwo doprowadzili do remisu. Przyjezdni w drugich 45 minutach grali "swoje", byli niebezpieczni, prezentowali się naprawdę solidnie. My próbowaliśmy przejąć inicjatywę, lecz duża ilość strat, niedokładne podania nie ułatwiały zadania. Największe zagrożenie dla Peli stanowiły strzały z dystansu Mirosława Kisełyczki w 64 min. (rzut wolny) i 66 min. (celnie z 20 metrów). Wreszcie trzecia próba Kisełyczki w 73 min. przyniosła powodzenie. Po strzale "Dziadka" Pela odbił futbolówkę przed siebie, a Wójtowicz pospieszył z celną dobitką i prowadziliśmy 2:1. Kaszubia mogła nas niemal natychmiast srogo skarcić, bo w 76 min. idealnej okazji nie wykorzystał Daniel Sieprawski trafiając z 5 metrów wprost w dobrze ustawionego Rutynę. Wynik 2:1 pozostał do ostatniego gwizdka arbitra, mogliśmy odetchnąć z ulgą i "zaksięgować" 3 punkty.
Warto odnotować debiuty w klasie okręgowej B.Licy i R.Mazura. Martwi kontuzja kolana Wegnera, którego występ w kolejnym spotkaniu stoi pod znakiem zapytania. 22 października o godz. 15:00 zagramy na wyjeździe ze Spartą Sycewice. Mecz odbędzie się na neutralnym boisku w Kobylnicy, ponieważ sycewiczanie remontują własny stadion.