MKS przegrał w Udorpiu 0:2 i ci, którzy nie widzieli tego meczu zapewne nie uwierzą, iż nasz zespół zagrał lepsze zawody, niż te zwycięskie sprzed tygodnia z Orkanem, a mimo to nie zdobył nawet punktu.
Będą mieć wątpliwości czy faktycznie tak było także po spojrzeniu na bilans celnych strzałów ze spotkania z Uranią. Dziesięć do jednego na korzyść gospodarzy wskazuje przecież na przygniatającą przewagę... Żartobliwe określenie "małe kłamstwo - duże kłamstwo - statystyka" pasuje jednak jak ulał do przebiegu niedzielnej konfrontacji. Przez całe 90 minut trwała bowiem zażarta walka, a szczególnie w drugiej połowie czerwono-niebiescy mili wiele do powiedzenia. Kiedy jednak oddaje się zaledwie jeden celny strzał na bramkę rywali (Piotr Staniol w 61 minucie) nie można liczyć na korzystne rozstrzygnięcie. Budowaliśmy ładne akcje, wymienialiśmy podania, ale im bliżej bramki Uranii, tym gorzej... Bolączka trapiąca zespół debrzneński od wielu tygodni jeszcze raz dała znać o sobie. Gospodarze zagrali solidnie i udowodnili, że nieprzypadkowo znajdują się w czołówce tabeli. Prowadzenie objęli jednak po prezencie otrzymanym od MKS-u. W 17 min. trzeci raz na dużym ryzyku zagrał Piotr Binkiewicz. Dwukrotnie wcześniej udało mu się przechytrzyć nastrzelając przeciwnika piłką, po czym wykonywaliśmy wrzut z autu. Za trzecim razem Krzysztof Kiełpiński przejął futbolówkę, wyszedł sam na sam z Robertem Rutyną i zdobył gola. Chwilę wcześniej Rutyna po rzucie rożnym dwa razy świetnie interweniował broniąc uderzenia z bliska udorpian. Bardzo dobre zawody rozgrywał Tomasz Łopieński. "Skała" walczył za dwóch, wielokrotnie likwidując zagrożenie pod naszą bramką. Szkoda, że w drugiej części ujrzał za faul żółtą kartkę, bo jest to jego czwarte upomnienie w tym sezonie, co eliminuje Tomka z następnego meczu z Myśliwcem.
Po zmianie stron posiadaliśmy lekką przewagę w polu, ale to miejscowi stwarzali groźniejsze sytuacje. W 54 min. Krzysztof Zblewski uderzył z wolnego, Rutyna odbił piłkę i poradził sobie także z dobitką. Ponownie Zblewski przegrał pojedynek z bramkarzem MKS-u w 61 minucie. Trener Grzegorz Apryas w 69 min. wpuścił na plac gry Radosława Wójtowicza. "Zola" już kilkadziesiąt sekund później oddał silny strzał z 20 metrów minimalnie pudłując. Najlepszą szansę na gola mieliśmy w 82 minucie. Składna akcja całego zespołu, dokładnie zagranie Patryka Klejdysza wzdłuż bramki, lecz nadbiegający Damian Litwiniuk przestrzelił z kilku metrów... Dążyliśmy do remisu, ale Urania miała w swoich szeregach Zblewskiego. W 85 min. jeszcze przegrał starcie z Rutyną, ale w 88 min. idealnie przymierzył z rzutu wolnego i "Norris" był bezradny.
Ulegliśmy po niezłym meczu i znowu z niepokojem trzeba oglądać się za siebie w ligowej tabeli.