Nareszcie! MKS wygrał w Łebie, pierwszy raz wywożąc punkty z letniej stolicy Polski. Wcześniej czterokrotnie tam przegrywaliśmy i najdłuższą w sezonie podróż kończyliśmy zawsze w kiepskich humorach.
Od 11 listopada ubiegłego roku czekaliśmy na "normalną" wygraną debrznian. W tym czasie czerwono-niebiescy notowali same remisy i porażki w aż 12 oficjalnych występach (pomijając rzecz jasna walkower z Kusowa). Wygrana MKS-u była jak najbardziej zasłużona, chociaż zaczęło się "tradycyjnie" nieszczególnie. W 6 min. miejscowi wywalczyli rzut z autu. Szybko wznowili grę mocnym wrzutem futbolówki w pole karne. Przy biernej postawie naszych obrońców piłkę przejął Przemysław Orlańczyk i uderzył ponad wychodzącym z bramki Robertem Rutyną. Tak straciliśmy "frajerskiego" gola, bo trafienie Startu w żadnym razie nie miałoby miejsca, gdybyśmy zachowali należytą koncentrację na placu gry. Na szczęście potem było znacznie lepiej. Czerwono-niebiescy stopniowo przejmowali inicjatywę, jednak ciężko było się przebić przez zmasowaną obronę łebian. Zadania nie ułatwiało też fatalne boisko (gorsze od naszego), ale w końcu upór MKS-u został nagrodzony i w ciągu 60 sekund objęliśmy prowadzenie! Najpierw w 22 min. Paweł Władyczak znalazł lukę w zamieszaniu podbramkowym i płaskim strzałem pokonał Błażeja Hermanna. Piłka przeleciała między nogami bramkarza Startu... Chwilę później po kontrze Radosław Wójtowicz zagrał do Damiana Litwiniuka i ten nie zmarnował idealnej sytuacji trafiając pewnie do bramki. Gospodarze zagrozili nam w pierwszej połowie w 28 min. (groźna główka weterana Krzysztofa Warycha) i w 38 min. (Krzysztof Gryciuk z bliska nie trafił do bramki). My w 35 min. po szybkiej akcji Wójtowicza i Pawła Wegnera mogliśmy podwyższyć na 3:1.
Po przerwie w 50 min. nieudane piąstkowanie bramkarza próbował wykorzystać Władyczak, lecz jego strzał zablokował obrońca. Gospodarze nie mieli za wiele argumentów tego dnia, ale w 54 min. stworzyli dobrą okazję na wyrównanie. Młody Piotr Karcz okazał się gorszy w pojedynku z Rutyną. W 70 min. wyśmienitej okazji nie wykorzystał Wójtowicz. Zabrakło mu najwyraźniej... szybkości z rundy jesiennej, bo nie dobiegł do piłki mimo, że cały stadion był przekonany, że będzie za chwilę 3:1. Co się odwlecze... W 81 min. krótko po wejściu na boisko pokazał się Tomasz Łopieński. Szybki wyrzut piłki ręką przez Rutynę, "Skała" podciągnął kilkanaście metrów, dograł na pole karne, a nadbierający Wójtowicz bez skrupułów pokonał bramkarza. Mecz był zatem rozstrzygnięty. Końcowe minuty to coraz większa nerwowość gospodarzy. Przełożyło się to na rozmowy z arbitrem Wojciechem Dudą i... czerwone kartki Gryciuka (80 min.) i Orlańczyka (86 min. za dwie żółte). Łebianie mieli pretensje o sędziowanie, ale czy uzasadnione? My sądzimy, że absolutnie nie. Jedyny kontrowersyjny moment miał miejsce w 58 min., kiedy Andrzej Taras został trafiony w polu karnym w rękę. Został trafiony, a nie zagrał ręką, więc... Gdyby miejscowi widzieli co wyprawiał arbiter poprzedniego meczu MKS-u z Polonezem uznaliby sędziowanie w Łebie za niemal wzorowe. Wyrwaliśmy ważne punkty dające odrobinę oddechu przed drugą fazą rundy wiosennej. Tradycyjnie duże brawa dla Grzegorza Wirkusa, który likwidował niemal wszystkie niebezpieczne akcje Startu, dobrze bronił Rutyna, bez pardonu walczył z rywalami Taras. Jednakże cichym bohaterem potyczki wypadałoby uznać Piotra Binkiewicza, który ustawiony na boku obrony grał nie tylko bardzo dobrze, ale co w jego przypadku najbardziej istotne - spokojnie. Łeba zdobyta. Podziękowania za pomoc w organizacji wyjazdu składamy radnym Rady Miejskiej Debrzna Małgorzacie Grochowina i Markowi Romańcowi.