Damian Litwiniuk to specjalista od goli dziwnych, od trafień w momentach, w których mało kto ich się spodziewa. Potrafi znaleźć się w odpowiednim czasie, we właściwym miejscu, dołożyć nogę czy głowę i w ten sposób zaskakiwać bramkarzy rywali. Tym razem kapitan czerwono-niebieskich dał naszej drużynie 3 punkty wykorzystując fatalny błąd bramkarza Granitu Rafała Jadłowskiego.
W 75 min. rzut wolny wykonywał Sylwester Nylec. "Sylwa" uderzył niezbyt mocno i zdawało się, że dobrze ustawiony R.Jadłowski pewnie chwyci piłkę. Nie utrzymał jej jednak w rękach i czyhający na piątym metrze "Amper" skorzystał z prezentu pakując futbolówkę do siatki. Radość w obozie debrzneńskim była wielka, bo na tego gola i komplet punktów przyszło nam się napracować bardzo ciężko. Całe 90 minut to przede wszystkim twarda walka o każdą piłkę z obydwu stron. Trzeba przyznać, że goście lepiej od MKS-u prezentowali się w pierwszych 30 minutach. Wtedy najgoręcej było w 22 i 27 min. gdy dwukrotnie Jarosław Luliński w dobrych sytuacjach podbramkowych pudłował minimalnie. Debrznianie pierwszy celny strzał oddali dopiero w 24 min. (S.Nylec). Końcówka tej odsłony należała do gospodarzy. W 39 min. z wolnego uderzał S.Nylec, R.Jadłowski wybił piłkę na róg. Ładnym strzałem popisał się w 42 min. Alan Nalepa, po którym bramkarz kończewian z najwyższym trudem przeniósł futbolówkę ponad poprzeczkę. W 32 min. straciliśmy Tomasza Łopieńskiego. "Skała" w ostrym starciu z rywalem doznał bolesnego urazu śródstopia i zapewne będzie teraz pauzował kilka tygodni.
Druga część spotkania toczyła się pod znakiem lekkiej przewagi MKS-u. Nie stwarzaliśmy jednak dogodnych okazji na gole. Dopiero strzał S.Nylca z wolnego i skuteczna dobitka Litwiniuka zmieniły wynik. W końcówce było trochę nerwówki. Już w doliczonym czasie Grzegorz Wirkus nieczysto trafił piłkę i goście wywalczyli w ten sposób rzut rożny. Na nasze pole karne przybył nawet R.Jadłowski próbując zrehabilitować się za kiks z 75 minuty. Rutynowany Wirkus szybko wyjaśnił sytuację ekspediując głową piłkę z szesnastki. Tegoroczny debiutant w okręgówce Jarosław Boratyński zakończył zawody w 93 minucie i mogliśmy dopisać tak ważne 3 punkty. Arbiter prowadził momentami zawody dość nerwowo, nie ustrzegając się błędów. Najwięcej kontrowersji na trybunach wzbudziła sytuacja z 44 minuty, gdy w ogromnym zamieszaniu pod bramką Granitu jeden z zawodników drużyny gości został trafiony piłką w rękę. Wydaje się, że akurat w tym momencie sędzia postąpił słusznie nie przerywając gry, gdyż nie było to celowe zagranie piłki ręką. Zaksięgowaliśmy zwycięstwo, czas pomyśleć o meczu wyjazdowym w Tuchomiu. Zapowiadają się spore problemy kadrowe, bowiem rozpoczął się rok akademicki i w meczu nie będą mogli uczestniczyć studenci zaoczni: Litwiniuk (i tak pauzowałby za kartki), Kamil Sieg, Grzegorz Dudek i Jarosław Małys.