SENIORZY › RELACJE
» 12 kolejka - 22.10.2006r.
» Sędzia: Mirosław Cyrson (Bytów) - główny, Andrzej Ruciński (Sławno) i Jan Lewicz (Redzikowo) - asystenci
» stadion w Kobylnicy
2:3
(0:1)
Sparta Sycewice MKS Debrzno
  0:1 Radosław Wójtowicz (6)
Leszek Hładuniuk (51) 1:1  
  1:2 Radosław Wójtowicz (69)
  1:3 Radosław Wójtowicz (72)
Leszek Hładuniuk (87) 2:3  

7 strzały celne 8
8 strzały niecelne 3
8 rzuty rożne 3
2 spalone 0
13 faule 15
2 żółte kartki 2
0 czerwone kartki 0
0 karne 0
widzów ok. 50

MKS: Rutyna - Taras, Beger, Gromowski, Ł.Jażdżewski (87 Łopieński) - Litwiniuk (60 Mazur), Binkiewicz, Sieg, Dudek (46 Lica) - Wójtowicz (80 A.Jażdżewski), Wegner
Żółte kartki: Dudek, Taras

  Czas
gry
Gole Asysty Strz.
celne
Strz.
niec.
Faule Faulo-
wany
Spalo-
ne
Robert Rutyna90     1 
Andrzej Taras90    11 
Leszek Beger90       
Karol Gromowski90     2 
Łukasz Jażdżewski86    3  
Damian Litwiniuk59   121 
Piotr Binkiewicz90     2 
Kamil Sieg90 11 1  
Grzegorz Dudek45    1  
Radosław Wójtowicz793 5 45 
Paweł Wegner90 222 1 
Radosław Mazur31    2  
Bartłomiej Lica45       
Tomasz Łopieński4    1  
Andrzej Jażdżewski11       

Patent na Spartę
Kobylnica okazała się szczęśliwa dla czerwono-niebieskich. MKS odniósł ważne zwycięstwo po meczu pełnym wrażeń i nerwowej końcówce. Sycewiczanie, zmuszeni do rozgrywania meczów w roli gospodarza w Kobylnicy (remontują swój obiekt), byli faworytem potyczki. Wprawdzie grają tak samo nierówno jak my, ale jednak zajmowali dotąd wyższą pozycję w tabeli i mają wciąż w składzie kilku doświadczonych piłkarzy z przeszłością IV-ligową.
Debrznianie pojechali na mecz bez Mirosława Kisełyczki (sprawy rodzinne), Pawła Władyczaka (studia), Piotra Grzechnika (choroba) i kontuzjowanych Ireneusza Nowaka oraz Sylwestra Nylca. Szczególnie nieobecność "Dziadka" i "Władka" musiała budzić niepokój, bo zastąpienie etatowych rozgrywających wydawało się niezwykle trudnym zadaniem. Ich zmiennicy Piotr Binkiewicz i Kamil Sieg z każdą minutą prezentowali się coraz lepiej i ostatecznie podołali nałożonym na nich obowiązkom. Dodatkową niedogodność stanowił brak na ławce trenerskiej Krzysztofa Borkowskiego, który przebywał w szpitalu.
Pierwsze 45 minut to lekka przewaga gospodarzy. O ile jednak dojście do szesnastki nie przerastało ich możliwości, to już skuteczne wykończenie stwarzanych sytuacji jak najbardziej. Gorąco pod bramką MKS-u było w 7 min. (piłka otarła się o słupek), w 17 min. (futbolówka po dośrodkowaniu wypadła z rąk Roberta Rutyny, skończyło się na rzucie rożnym), w 35 min. (zamieszanie, piłka odbiła się od słupka, Leszka Begera i wyszła ostatecznie na róg) oraz w 36 min. (Damian Kotłowski z bliska wprost w Rutynę). To wszystko zdarzyło się już przy stanie 1:0 dla MKS-u, bo w 6 min. dynamiczny rajd zakończył płaskim strzałem z linii pola karnego Paweł Wegner, piłka trafiła w słupek, a ze skuteczną dobitką natychmiast pospieszył Radosław Wójtowicz. Golkiper Sparty Krzysztof Wasilewski nawet nie zdążył zareagować. W 12 min. powinna paść druga bramka, bo Wegner po minięciu obrońcy w sytuacji sam na sam uderzył w Wasilewskiego, a przy poprawce przeniósł piłkę nad poprzeczkę, choć miał mnóstwo czasu aby spokojnie przymierzyć do siatki. Wcześniej pokazał się Damian Litwiniuk, po prostopadłym podaniu Binkiewicza. Silne uderzenie "Ampera" było jednak niecelne.
Jak należało się spodziewać Sparta po przerwie ruszyła jeszcze bardziej do odrabiania strat. W 49 min. zadrżeliśmy po ostrym starciu w polu karnym Begera z jednym z sycewiczan. Niestety w 51 min. było 1:1. Dobrze grający Andrzej Taras nie był w stanie upilnować rosłego Leszka Hładuniuka, który głową po koźle umieścił futbolówkę w długim rogu naszej bramki. Odpowiedzieliśmy niemal od razu strzałem z 20 metrów Wójtowicza, ale prawdę mówiąc kolejne minuty przebiegały pod dyktando Sparty. W 64 min. fantastycznie interweniował Rutyna po kąśliwym uderzeniu Hładuniuka. Najprzyjemniejsze chwile dla czerwono-niebieskich miały dopiero nadejść. 69 i 72 minuta to dwa nokautujące ciosy "Zoli". Najpierw świetnie zagrał do Wójtowicza Sieg i napastnik MKS-u nie zmarnował okazji jeden na jeden z Wasilewskim. Trzy minuty później kolejna kontra przyjezdnych. Piłkę przechwycił na prawej stronie Bartłomiej Lica, podciągnął kilkanaście metrów, dograł do Wegnera, a ten oddał ją szybko Wójtowiczowi, który za moment mógł celebrować ustrzelenie hat-tricka. Coś niesamowitego, jeszcze kilka dni temu mówiliśmy o tym, że rok 2006 to generalnie bodaj najsłabszy okres gry Wójtowicza w MKS-ie. Wszystko się zgadza, bo przecież nadal nie prezentuje się olśniewająco, ale czego więcej wymagać od napastnika, jak tylko trafiania do bramki rywali? Dwa ostatnie mecze to aż 5 bramek "Zoli" i trzeba to docenić!
Końcówka spotkania nie była wcale spacerkiem. Spartanie za wszelką cenę dążyli do odwrócenia losów potyczki. Grali momentami bardzo chaotycznie i nerwowo. Mieli pretensje do sędziego o kilka spornych sytuacji, co m.in. skończyło się żółtą kartką dla Wasilewskiego i rzutem wolnym pośrednim dla nas (obroniony strzał Wójtowicza) za nazbyt głośne komentowanie decyzji arbitra oraz gestykulację pod jego adresem. W 87 min. znowu Hładuniuk głową pokonał Rutynę, a całość akcji była niemal kopią sytuacji z 51 minuty. Jeszcze chwilę niepewności, 5 minut doliczonego czasu gry i mogliśmy dopisać do tabeli kolejne 3 punkty. Brawa dla chłopaków za charakter i determinację. Trzeba zauważyć, że trzeci raz z rzędu wygraliśmy w lidze ze Spartą na wyjeździe. Godne odnotowania jest także co innego - patent na klub z Sycewic ma najwyraźniej Wójtowicz, którzy zaliczył w meczach ze Spartą już trzeciego hat-tricka (poprzednio wiosną i jesienią 2005 roku). Żaden inny zespół nie "leży" tak Radosławowi jak właśnie Sparta. Oprócz niego również trzy gole sycewiczanom strzelił Beger wiosną 2001 roku w pamiętnej zwycięskiej potyczce 4:1 w Debrznie. Kończąc wątek snajperski dodajmy, że w całej historii gry czerwono-niebieskich w klasie okręgowej nasi piłkarze czternastokrotnie zdobywali po trzy gole w jednym meczu. Cztery razy uczynił to Beger, po 3 razy Andrzej Koroś i Wójtowicz, raz stało się to udziałem Stanisława Leśniewskiego, S.Nylca, Kisełyczki i Wegnera. Wszystkich przebija jednak Koroś, który w okręgówce dwukrotnie zaliczał aż cztery trafienia (wiosną 2002 roku z Unią Korzybie i wiosną 2003 roku z Garbarnią Kępice).
18 punktów, 6 miejsce MKS-u po 12 kolejkach edycji 2006/07. Dawno już debrznianie nie byli w tej fazie rozgrywek tak wysoko w tabeli. Nie ukrywajmy, to niezwykle miła niespodzianka dla kibiców MKS-u, bo przecież kłopotów w minionych miesiącach nam nie brakowało. Począwszy od dramatycznej końcówki poprzedniego sezonu, poprzez ubytki kadrowe, na kontuzjach kończąc. Cieszmy się więc z dotychczasowego dorobku pamiętając, że przed zespołem jeszcze trzy mecze z trudnymi rywalami. Mecze, w których o następne zdobycze punktowe wcale łatwo nie będzie.
(SM)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::