AKTUALNOŚCI
W samo okienko (127) - Ludożerca22.05.2021r.
Ludzkości rok 1969 kojarzy się nierozłącznie z pewnym etapem w wyścigu mocarstw walczących o prym w podboju kosmosu i spacerem Neila Armstronga na Srebrnym Globie po locie pełnym napięcia. Do tego naturalnie należy dodać zlot młodzieży, czyli Festiwal Woodstock, choć raczej nie na kanwie tamtych wydarzeń Kanadyjczyk Bryan Adams stworzył muzyczny hit "Summer of 69". Ameryka była wielka jak ocean oddzielający ją od Europy, ale tamten annus mirabilis przyniósł jednak jeszcze przynajmniej dwa wielkie wydarzenia i to właśnie na Starym Kontynencie.

Pierwszym z nich było opłynięcie Ziemi w samotnym rejsie przez Brytyjczyka Robina Knox-Johnstona (niebywałe, że przed nim nie dokonał tego nikt, a ludzie dawali wystrzeliwać się w kosmos) oraz wygrana w kolarskim Tour de France przez pewnego Belga, który w następnej dekadzie stanie się dla jednych legendą, a dla drugich - prawdziwym przekleństwem, gromem z jasnego nieba, który spustoszył peleton.

Po swoim wyczynie Knox Johnston został uhonorowany szlacheckim tytułem Sir, a tamta rywalizacja kilku śmiałków została przedstawiona w doskonałym tempie na kartach dokumentu "Wyścig szaleńców", który wyszedł spod pióra Petera Nichollsa. Jeżeli ktoś chce to przeżyć w cieple i zaciszu mieszkania oraz dowiedzieć się czym są chociażby "ryczące czterdziestki", to polecam.

Co do kolarstwa zaś, bohater tej przypowieści już raczej nie wystartuje w nadjeżdżającej rowerowej pętli wokół Debrzna, o której wkrótce może zrobić się jeszcze głośniej (bo wiemy, że poprzeczka z roku na roku z pewnością będzie szła w górę, znając ambicje organizatorów) i Wyścig "188" zamieni się w kryterium asów.

"Kolarstwo to bardzo dziwna dyscyplina. Tak kapryśna, że nawet najsilniejszy kolarz częściej przegrywa, niż wygrywa. Jeden z włoskich rowerzystów Marzio Bruseghin powiedział kiedyś, że jego zawód sprowadza się tak naprawdę do tego, że "dwustu idiotów próbuje przekroczyć białą linię", i nietrudno pojąć, co chciał przez to powiedzieć. Są tacy kolarze, którzy w całej swojej karierze nie wygrali ani jednego wyścigu, a i tak się ich podziwia".

Powyższy cytat pojawia się na łamach bardzo interesującej opowieści napisanej przez Daniela Friebe o wspomnianym wyżej Belgu, którego postanowił tropić długo po zakończeniu jego kariery. Zdecydowanie jest to na plus dla autora tej książki, bo kiedy on przychodził na świat to tak naprawdę rower Edd Merckx przestał się ścigać, a jego rower "rdzewiał" w garażu.

Friebe próbuje sportretować Merckxa, wybitnego zawodnika, o którym żona Claudine raz kiedyś rzekła, a co można uznać za jakże aktualny żart: "Problem z Eddym polega na tym, że zaszczepiono go szprychą od roweru".

Obraz Belga ocieka niewyczerpaną żądzą wygrywania zawsze i wszędzie. Statystyki miał wręcz nieziemskie. Dziś już 75-letni "Kanibal" ma na swoim koncie m.in. pięciokrotne triumfy w Tour de France i w Giro d Italia, trzykrotnie był mistrzem świata, odniósł ogółem 525 zwycięstw w 1800 wyścigach. Jeden z rywali, Dino Zandegu, który miał pecha ścigać się w czasach świetności Merckxa, mówił: "Eddy nadciągał z każdej strony, wybijając nas co do jednego jak jakiś wściekły, dziki człowiek, jak barbarzyńca".

Polecam historię o legendarnym Eddym, napisaną z obiektywizmem i pełną ciekawostek nie tylko o nim samym, ale również o świecie na dwóch kółkach.

Co to znaczy "zacząć pakować siano do stodoły"? Kiedy Merckx był na tyle szybki, że nawet umknął kamerom telewizyjnym? Dlaczego Eddy wpędzał peleton w dezorientację głęboką niczym przepaść, gdy nagle usuwał się ze szpicy, przestawał go prowadzić i nadawać tempo? I wreszcie rekord Godziny niczym pokonanie potwora Godzilli bez odpowiedniej rozgrzewki.

Autor ociera się nawet o mini śledztwo dotyczące niedozwolonych środków stosowanych w kolarstwie i rujnujących kolorowy obraz rywalizacji w tamtym okresie.

Warto sięgnąć po tę książkę lub sprezentować komuś, kto wkręcił się w rowerowy świat peletonu.

Daniel Friebe "Eddy Merckx. Kanibal"

(© arek.lewenko@interia.pl)


::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::