AKTUALNOŚCI
W samo okienko (102) - Harry Potter20.02.2018r.
Chciałoby się rzec, że znakomity brytyjski przemysł muzyczny wypuścił w ostatnim czasie na rynek super hit, który dzielnie okupuje czołowe listy przebojów i jeszcze pnie się w górę. A do szczytu niedaleko. Takiego hiciora emanujący dumą Anglicy nie mieli od dekad. Porywająca melodia dotarła nawet do Madrytu, gdzie wpadła w ucho niejakiemu Florentino Perezowi. Wraz z tym przebojem mamy wreszcie powiew czegoś nowego, bo niektórzy utyskują, że ileż można słuchać "zdartych płyt" w wykonaniu Leo i Cristiano.

Wszystko wskazuje na to, że Harry Kane stanie się bestsellerem podobnie jak jego imiennik Potter. Czarodziejska różdżka nie jest mu potrzebna do wyczarowywania goli, choć poznawał pilnie arkana piłkarskiej magii na dodatkowych zajęciach i wcale nie był to Hogwarth, a równie pięknie brzmiące miejsce jakim był Chingford. Patrząc na Kane'a przez szklany ekran tv, widzi się człowieka, który z radością i pokorą brnie naprzód, jak strzeli gola, to zawija z powrotem na środek boiska, by oczekiwać wznowienia i polowania na kolejną bramkę. Jemu - podobnie jak Robertowi Lewandowskiemu - niepotrzebny jest tatuaż, aby wyróżnić się na murawie i poza nią. I choć dla wielu nadal nie wygląda jak typowy łowca bramek, to pisze kolejną niebywałą opowieść, zmierzając po raz trzeci z rzędu po koronę najlepszego strzelca w lukratywnej angielskiej ekstraklasie Premier League, trafiając do siatki rywali lewą lub prawą nogą lub uderzeniem głową. Napastnik kompletny.

Przewertowałem wiele stronic internetu, aby uchwycić portret Harry'ego i wpadł mi przed oczy jego własny wpis na Trybunie Graczy, czyli theplayerstribune.com.

"Porażka jest śmieszną rzeczą, kiedy jesteś dzieckiem. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Byliśmy w parku tuż za naszym domem w Chingford, tam, gdzie zawsze chodziłem z moim tatą i bratem, aby pograć w piłkę. Bez bramek, bez równiutkiej murawy, wystarczyła nam odrobina trawy, dwa drzewa i byliśmy szczęśliwi. Grałem wówczas w dziecięcym zespole Arsenalu Londyn. I właśnie tamtego dnia, mając osiem lat, poszedłem do parku z ojcem, który nagle wypalił ni stąd ni zowąd: "Muszę ci coś oznajmić". Powiedziałem: "Ok, co takiego?" i wtedy tata objął mnie ramieniem i rzekł: "Harry... Arsenal zrezygnował z Ciebie". Nie pamiętam teraz dokładnie co wówczas poczułem. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czy zdawałem sobie sprawę z tego, co to oznaczało. Byłem dzieckiem. Ale doskonale pamiętam reakcję ojca i jak to odczułem. Nie skrytykował mnie. Nie skrytykował Arsenalu. Nawet nie wyglądał na zbytnio przejętego. Dodał tylko: "Nie martw się Harry. Poradzimy sobie z tym. pracujemy mocniej i znajdziemy inny klub, dobrze?" Mój ojciec - bez względu na okoliczności - nigdy nie stawiał mnie pod presją. Był zawsze pozytywnie nastawiony. Jego motto, w każdej sytuacji brzmiało: "Cóż, poradzimy sobie z tym".

Harry Kane przebył długą drogę zanim po raz pierwszy zdobył gola w Premier League. Owa droga wcale nie była usłana golami w każdym meczu, przeplatana awansami z sezonu na sezon, wręcz przeciwnie. Epizod z parku i odstrzelenie chłopca przez "Kanonierów" z Arsenalu, to było tak naprawdę preludium do tego co później działo się w Watford, a zwłaszcza w Millwall, gdzie zetknął się z szaleństwem fanów i ciemnymi chmurami degradacji do niższej ligi. Przekonał się, że piłkarze na kontraktach i z rodziną w domu nie grają dla samego sportu. Tu chodziło o przetrwanie przez duże "P". A prawdziwy deszcz załamania nadszedł podczas kolejnego wypożyczenia z Tottenhamu do Leicester, będącego wówczas na drugim poziomie rozgrywek w Anglii, czyli w obecnej Championship. Chciał zrezygnować, ale rodzice utwierdzali go w przekonaniu, żeby nadal ciężko pracował i wszystko się ułoży. I wtedy w ręce wpadł mu Tom Brady, a właściwie film dokumentalny o tym chłopaku, który z pozycji nr 199 w drafcie amerykańskiej zawodowej ligi futbolu, stał się jej gwiazdą. Kiedy skauci NFL spojrzeli pierwszy raz na Brady'ego, zgodnie stwierdzili, że ten chłopak nigdy nie zabłądził do siłowni. Harry przypomniał sobie, że o nim mawiano w podobnym tonie, iż nie wygląda na rasowego snajpera. Historia Toma zainspirowała go do wyciskającej pot harówki na treningach i mamy to, co mamy.

Kane rzekł: "Czekałem na kogoś, kto spełni moje dziecięce marzenie o grze w Tottenhamie. Ale życie nigdy nie daje niczego ot tak sobie. Musisz sam na to zapracować". Harry nie wyczarował dotychczasowych setek goli za pomocą zaklęć z Hogwarth. Cudów nie ma, tylko ciężka praca, pot i łzy szczęścia, gdy sukces zapuka do twych drzwi.

PS. Inspirujące źródło na: www.theplayerstribune.com.

(© arek.lewenko@interia.pl),

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::