AKTUALNOŚCI
W samo okienko (67) - Jammer05.01.2016r.
Na końcu języka już dawno wyparował smak noworocznego szampana, który w Holandii miał zdecydowanie bardzo gorzki smak. W Kraju Tulipanów chyba nadal nie mogą otrząsnąć się po fatalnych eliminacjach do EURO 2016. Po raz pierwszy od czternastu lat zabraknie reprezentacji "Oranje", czyli "Pomarańczowych", w mistrzowskiej imprezie. I to w momencie, gdy powiększono grono finalistów z 16 do 24 drużyn. Dla mnie to największa piłkarska sensacja 2015 roku.

Przed dekadą trafiłem do Eindhoven, gdzie zanim zostałem zaakceptowany przez tamtejszą drużynę Brabantia, musiałem przejść kilka prób. Pierwsza z nich miała kryptonim "portfel". Przed treningiem w szatni kilku Holendrów zostawiało swoje skórzane sakiewki z euro na ławkach, ot tak, beztrosko. Zdarzyło się to dwa, trzy razy z rzędu i jako, że nawet jeden cent nie zginął, test został zdany wzorowo. Później się dowiedziałem, że swego czasu mieli w szatni kilka osób, emigrantów z Maroka czy Turcji, którzy ulegli pokusie czystego złodziejstwa. Naturalnie zostali wydaleni z ekipy w mgnieniu oka.

Można było zatem przejść do próby drugiej, czyli nauki i egzaminu z języka boiskowego, co dawało asumpt do zrozumienia zasad gry szkoły holenderskiej. Główne słowo: "tikken". Na każdym kroku powtarzano "Tikken, tikken", czyli "podanie, podanie". To już wiedziałem skąd się wzięła tikitaka, czyli duża liczba wymiany piłki. Drugie ważne hasło rzucane z boku to "aanbieden", które dosłownie oznacza "oferować", a nagiąłbym to do naszego "pokazać się, wyjść do gry". Trzeci wyraz to "jammer", czyli "szkoda". Tego akurat chciało się słyszeć jak najmniej, po niecelnym strzale lub zmarnowanej doskonałej okazji, ale było ważnym ogniwem tego ubogiego słownika na murawie. Nierzadko "jammer" zsynchronizowane było z wymownym klepnięciem w bark, jako wyraz współczucia i jednocześnie sygnał do dalszej walki. Futbol to prosta gra, w którym niewiele trzeba słów, aby tchnąć w nią życie.

Dziennikarka Amy Lawrence z brytyjskiego "The Guardian", błyskotliwie pisząca o futbolu, jako główną przyczynę plajty ekipy Danny'ego Blinda wskazała na wyrwę w piłkarskim pokoleniu. Zazwyczaj mieszanka rutyny z młodością, czyli takich jak tercet Arjen Robben - Robin van Persie - Wesley Sneijder z "młodymi wilkami" w osobach Memphis Depay - Stefan De Vrij - Georginio Wijnaldum przynosi eksplozję sukcesu. Tak było przecież przed półtora roku w Brazylii, gdzie "Oranje" ograli gospodarzy mundialu (3:0) i zdobyli trzecie miejsce. Co zatem naprawdę się stało, że "tulipany zwiędły"?

Selekcjoner Danny Blind zrzuca winę na plagę kontuzji, która przetoczyła się przez jego reprezentację. Sam Robben grał rzadko, ale przecież Holandia to nie Andora, że trudno znaleźć następców i trzeba zbierać kelnerów. Piętą achillesową "Pomarańczowych" jest zbyt duża pewność siebie. Sądzili, że przemkną przez eliminacje bez zabrudzenia koszulek, a tu nagle kubeł lodowatej wody wylali na nich Islandczycy. Do tego wpadki z Turcją oraz Czechami i pociąg do Paryża odjechał.

Wspomniana Lawrence wbija szpilę samemu Blindowi, wytykając mu brak doświadczenia w prowadzeniu kadry. Biedny Blind zaczął przegrane eliminacje jako asystent Guusa Hiddinka, a gdy ten zrezygnował, objął gorące krzesło, wierząc mocno, że się uda. Dla niektórych wachlarz holenderskich selekcjonerów nie rozwija się zbyt szeroko. Po medale zasług za ostatnie dekady mogą wypinać piersi tacy jak Leo Beenhakker, Hiddink, Dick Advocaat, Bert van Marwijk czy Louis van Gaal (chyba "Czerwone Diabły" z Manchesteru zrobią mu wkrótce niezły kocioł)... to chyba koniec listy. Jestem jednak przekonany o niezmiennie drzemiącym potencjale w Krainie Futbolu Totalnego. Najwyraźniej czas na jakąś "pomarańczową rewolucję", która odmieni oblicze holenderskiej piłki w wydaniu reprezentacji. Przecież mają tam taką kopalnię talentów, które wkrótce mogą wydobyć co najmniej piłkarskie złoto.

(© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::