ARCHIWUM AKTUALNOŚCI
W samo okienko (26)
Grozi nam awans
26.04.2013r.
Piłkarska złość miotała się jak wściekły pies po ścianach szatni, której drzwi mało nie zostały zdemolowane po ostatnim gwizdku sędziego. Głowy zawodników buzowały niczym wulkany, woda leciała pod prysznicem, ale chętnych do mycia nie było. "Przecież ich zabiegaliśmy. Nie wytrzymali z nami kondycyjnie..." - mówił jakby sam do siebie Stasiek, szukając odpowiedzi dlaczego przegraliśmy 0:1. "Głupi błąd w obronie i poszło" - wyrwało się Jaśkowi, a Feliks wstał z ławki i chciał jednym ciosem zamknąć mu usta. Ktoś na szczęście go powstrzymał, ale Feliks zdążył jeszcze wrzasnąć: "Spójrz na siebie! Znalazł się k... zezowaty snajper! Pięć sytuacji i zero goli".

Emocje długo nie chciały opaść, tym bardziej że porażka oznaczała już dziewięć punktów straty do lidera i wywalczenia awansu do klasy wyżej. Cisza była jak w kościele na mszy, a kierownik dreptał myślami w miejscu i szukał odpowiednich słów, żeby rozładować napięcie i wlać trochę optymizmu. Spojrzał na trenera, którego chwilowe milczenie oznaczało wciąż procesowanie niczym komputer tego co się stało i analizowanie wszelkich możliwych przyczyn przegranej. 0:1 i co niektórzy mogliby rzec - dupa blada. Nie do końca jednak taka blada, jeśli się chce i jeśli weźmie się pod uwagę kilka aspektów.

Liga to nie jest jeden mecz. W kalendarzu jest jeszcze jedenaście spotkań, co daje maksymalnie 33 punkty do zdobycia, które powinny dać awans. Pamiętam fenomenalny mecz piłkarzy ręcznych na mistrzostwach świata bodajże z Norwegią, gdzie trener Bogdan Wenta wziął czas i wypowiedział spokojnie do zawodników te słowa: "Panowie, mamy jeszcze całe 15 SEKUND na to, by zdobyć gola. Całe 15 SEKUND". Założę się, że 90% oglądających wówczas ten pojedynek i słyszących co rzekł Wenta uśmiechnęło się ironicznie. Tymczasem Siódmak przejął piłkę, rzut zza połowy i gol. 15 sekund! Zamieńmy zatem te sekundy na 11 meczów, które jeszcze zostały do rozegrania.

Liga to nie jest jeden mecz. Natomiast najważniejszy jest ten najbliższy pojedynek, w który trzeba włożyć wszystko i skoncentrować się na maksa, aby go wygrać. I to ten właśnie mecz liczy się w tej chwili najbardziej. Koncentracja każdego zawodnika na TU I TERAZ, a nie na tym co było i co będzie później. Wygrywamy, dopisujemy trzy punkty i znowu mobilizacja na kolejnym spotkaniu.

Kolejną istotną rzeczą jest to czy piłkarze chcą osiągnąć sukces jako DRUŻYNA. Tutaj nie ma czasu na iluzoryczne przechwałki, że ktoś jest lepszy od drugiego, bo zrobił o pięć żonglerek więcej, albo że założył mu siatkę między nogami i to wcale nie tę siatkę na zakupy, choć może mama by się ucieszyła. Co z tego że po latach, gdy już kołek przytuli się na wieczność do piłkarskich butów, ktoś zajrzy w statystyki i powie, że rozegrał ileś tam spotkań w barwach klubu. To nie jest wyznacznik sukcesu. Piłka nożna to nie tenis i tutaj liczy się co osiągnęła drużyna. Jeżeli zespół przez lata będzie miał aspiracje do awansu tylko na papierze, a w rzeczywistości piłkarze będą grzęznąć w A-klasowym błocie gdzieś w środku tabeli choć na pierwszy rzut oka zasługują na więcej, to znaczy że drużyna była krucha mentalnie. Po prostu - nie wszystkim się chciało ciągnąć ten wózek i wygrać ligę. Czy o tym chcecie rozmawiać przy piwie za lat dziesięć, piętnaście? Czy raczej o wspólnie wywalczonym awansie?

Na jedną z konferencji dla menedżerów biznesowych zaproszono trenera Wentę. W pewnej chwili dyskusja dotknęła recepty na właściwy dobór składników czyli zawodników, by osiągnąć sukces jako DRUŻYNA. Wenta powiedział taką rzecz: "Kiedy konstruowałem kadrę, zaprosiłem na zgrupowanie szereg chłopaków i każdego z nich zapytałem, co chce z tą reprezentacją zdobyć" - uśmiechnął się, po czym ciągnął dalej: "Jedni odpowiadali, że chcą pojechać na igrzyska, inni, że na mistrzostwa świata, a pozostali, że chcą zdobyć mistrzostwo świata. Zgadnijcie, kto już nie przyjechał na kolejne zgrupowanie? Kogo odrzuciłem? Ci, którzy TYLKO chcieli zobaczyć turnieje finałowe nie byli mi potrzebni. Ci, którzy chcieli ZDOBYĆ tytuł mistrza, na tych byłem gotowy postawić. Nie potrzeba mi było turystów". Dodałbym tylko, że niezwykle cenni są ci, którzy dla osiągnięcia sukcesu potrafią dopasować swoje obowiązki rodzinne nawet w ostatniej chwili i pojadą na mecz. To są wojownicy i z nimi można iść na wojnę.

Siła zwycięstwa w dużym stopniu tkwi w mentalnym nastawieniu każdego zawodnika z osobna, co przeradza się w zawziętość całej drużyny. Cholernie trudno jest wówczas pokonać taki zespół. Zatem najważniejszy najbliższy mecz, 3 punkty, najważniejszy najbliższy mecz, 3 punkty, .... i awans.

                                                                     (© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::